sobota, 19 marca 2016

Rozdział 35

*Oczami Ness*
Gdy Niall praktycznie wykrzyczał mi w twarz to, że wcale go nie obchodzę łzy stanęły mi w oczach, ale odwróciłam się i szybko pobiegłam do pokoju, aby żaden z nich nie zobaczył mnie w takim stanie. Rzuciłam walizkę na podłogę i wskoczyłam na łóżko. Przygryzałam wargę tak mocno, że po chwili poczułam metaliczny posmak krwi. Niestety nawet to nie pomogło i już po chwili moje oczy wypełniły się słoną cieczą, a parę z nich znalazły swoje ujście na moich rozgrzanych policzkach. Mój smutek zastąpiła wściekłość. Podeszłam do lustra wiszącego na ścianie i poprawiłam makijaż. Otworzyłam okno i wyjrzałam na dół. Z okna do ziemi może być jakieś 2,5 metra. No cóż raz się żyję. Wyrzuciłam walizkę i po chwili usłyszałam lekki huk modliłam się tylko, aby żaden z nich go nie usłyszał. Nie tracąc czasu siadłam na parapecie wystawiając nogi w powietrze.Ściągnęłam moje obcasy i rzuciłam tam gdzie walizka. Odepchnęłam się i w locie ugięłam swoje nogi. Wylądowałam w pozycji kucającej, a moje nogi niemiłosiernie bolały. Usłyszałam trzask drzwi i nie zważając na ból nóg podbiegłam do walizki, a później przed siebie wybiegając za ogrodzenie. Szybko jak na mnie dotarłam do parku i siadłam na ławce i ubrałam z powrotem buty wyciągając telefon z kieszeni.
/-Halo? Vici? To ja Ness
/-Ness? Gdzie ty jesteś miałaś być u mnie 2 godziny temu
/-Wiem, te debile mnie zatrzymały, ale im uciekłam
/-To gdzie ty jesteś?
/-W parku niedaleko mojego domu
/-Zadzwoń po taksówkę
/-Nie mam kasy
/-Yyyyy....Czekaj tam będę za kilka minut
/-Tylko weź się pospiesz, bo jakoś niezbyt się tu bezpiecznie czuję pod okiem jakiś pijanych facetów
/-Zaraz będę
To ostatnie co od niej usłyszałam, a później był tylko dźwięk zakończonego połączenia. Siedziałam na ławce i czekałam. Po kilku minutach zobaczyłam idącą w moim kierunku Vici. Gdy czerwonowłosa podeszła do mnie przywitałyśmy się buziakiem w policzek. Złapałyśmy się za ręce i zmierzałyśmy w kierunku jej domu. Niestety musiałyśmy przejść obok tych typków.
-Ej laleczki gdzie idziecie?-spytał jeden z nich kierując się w naszą stronę. Nic mu nie odpowiedziałyśmy tylko dalej szłyśmy. Z zewnątrz wyglądało to jakbyśmy były spokojne, ale nikt nie słyszał jak biły nam serca. Vici także się bała. Wywnioskowałam to po tym, że coraz mocniej ściskała moją rękę. Gdy ci faceci byli coraz bliżej nas to szepnęłam do przyjaciółki.
-Na trzy biegniemy-ona kiwnęła głową na potwierdzenie moich słów-Raz....Dwa....Trzy
Wystrzeliłyśmy jak z procy. Biegłyśmy ile sił w nogach co nie było łatwe zważywszy na to, że miałyśmy wysokie obcasy. Na szczęście ci faceci byli za bardzo pijani, aby za nami biec, a tym bardziej nas dogonić. Stanęłyśmy dopiero pod jej domem. Zdyszane i spocone. Nagle jak gdyby nigdy nic zaczęłyśmy się śmiać. Po lekkim uspokojeniu naszego ataku weszłyśmy do jej domu. Był to mały domek jednorodzinny. Dziewczyna zaprowadziła nas po schodach do góry. Otworzyła drzwi i moim oczom ukazał się pokój. 
    
-Witam w moim tymczasowym azylu-usłyszałam przy uch głos Vici-Wiem, że to nie spełnienie marzeń, ale będziemy musiały spać w jednym łóżku.
-Jest okej-powiedziałam uśmiechając się do niej.
Po wypakowaniu walizki i wzięciu prysznica położyłyśmy się z dziewczyną na łóżku i już po chwili objął mnie morfeusz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz